Ludzi niepełnosprawnych nie ma-są tylko ludzie sprawni inaczej.
Relacja z wernisażu wystawy prac plastycznych dwu mieszkanek Piwnicznej w Klubie „Kazimierz” w Krakowie w dniu 13 kwietnia br.
Dwie Piwniczanki - podopieczne Stowarzyszenia na Rzecz Osób Przewlekle Chorych i Dzieci Niepełnosprawnych „Nasz Dom” w Piwnicznej: pani Jolanta Gorczowska i Magdalena Tymura zaprezentowałyswój dorobek: pani Jolanta rozliczne rodzaje haftu i pastele, Madzia kolorowe i radosno – wiosenne koszyczki z kwiatami. Dorobek obu jest piękny i zaskakujący.
Z prac pani Joli najbardziej zachwyciła mnie haftowana czarną, matową muliną, na białym tle, „Głowa Ukrzyżowanego Jezusa”. Cała tragedia śmierci i cierpienia Chrystusa za nas – ludzi, została tu oddana. Ten haftowany obraz skłania oglądających do zadumy, refleksji i zachwytu nad pomysłem Autorki.
Prace Madzi to radosny ogród mieniących się kolorami wiosennych kompozycji kwiatowych, umieszczonych w delikatnych „wielkanocnych” koszyczkach. Pomysł oryginalny, lekki i optymistyczny.
A teraz chwila zastanowienia. Gdyby te prace prezentowane na wystawie były dziełem tzw. ludzi pełnosprawnych, też zachwyciłyby zwiedzających, ale obie autorki są poważnie chore i życie mają bardzo utrudnione, co zwiększa wartość ich dzieł. Gdy patrzy się na biedne ręce pani Joli, których „splątane” jak korzenie drzew (mające mało przestrzeni) palce – nie można uwierzyć, że rysują, piszą, posługują się komputerem. Podobnie jest w przypadku Madzi, przepięknej dziewczynki o zasnutej smutkiem twarzyczce, która całe pokłady radości, które tkwią w Jej serduszku, uwięzione przez bezlitosną chorobę – przekazuje światu w swej oryginalnej kwiatowej kolekcji.
I tu przypominają mi się słowa śp. profesora architektury Politechniki Krakowskiej, wspaniałego rysownika, Wiktora Zina wypowiedziane na wernisażu malarstwa i rzeźby w glinie mojej niepełnosprawnej Wnuczki: „Nie ma ludzi niepełnosprawnych – są tylko sprawni inaczej” W pełni z tym zdaniem się zgadzam i chyba zgodzą się wszyscy ludzie zwiedzający wystawę, zwłaszcza pełnosprawni. Bo ilu z nas potrafiłoby tak haftować i tak tworzyć kompozycje kwiatowe, w takich warunkach?
Wystawa ta to spełnienie, zdawało by się, nieosiągalnych – marzeń obu uzdolnionych Osób, to podkreślenie Ich wartości. Ona otworzyła, tym ukrytym w cieniu niewiedzy o Nich Osobom, drzwi na świat ludzi pełnosprawnych, sięgając poza granice ukochanego i uroczego, rodzinnego miasteczka.
A jak do tej wystawy doszło? BarbaraSzydłowska studentka Akademii Krakowskiej im. A.F. Modrzewskiego, na kierunku nauki rodzinne, ze specjalizacją Terapia Zajęciowa i Opieka Rodzinna Wydziału Psychologii i Nauki o Rodzinie, w czasie swojej pracy w Muszynie w Ośrodku dla Osób Niepełnosprawnych zetknęła się z obu bohaterkami wystawy i gdy na uczelni w toku zajęć padła propozycja, by podjąć działania w kierunku spotkania się z amatorską sztuką osób niepełnosprawnych w ramach projektu „Uśmiech Losu”, pomyślała o swych podopiecznych, zmobilizowała do wspólnego działania dwie koleżanki z roku: Sylwie Psuj i Elżbietę Pisulę i podjęła działania organizacji wystawy w Klubie „Kazimierz”, działającym przy ul. Krakowskiej 13, której lokal bezpłatnie udostępnił dyrektor Klubu Dariusz Łaocha, i On też, zawsze pogodny, prowadził cały wernisaż z wielkim wyczuciem i zrozumieniem sytuacji.
Na wystawie licznie zgromadzili się Piwniczanie, którzy przybyli z Piwnicznej i Ci, których los zawiódł do Krakowa.
Do wernisażu, bardzo udanego, doszło absolutnie nie feralnego 13 bm., w piątek.
Nie byłoby pełnej wiedzy o naszych Bohaterkach, gdyby nie wspomniało się o Ich oddanych Im rodzinach.
Panią Jolą zajmowała się przez długie lata Mama, znana hafciarka, która przygotowywała Jej materiały do haftu, rysowała wzory, objaśniała, uczyła ściegów. Kiedy odeszła w rajskie krainy nie ma kto tego robić i pani Jola próbuje, z powodzeniem, rysować (oglądaliśmy na wystawie piękne pastele) i pisać (pisze wspomnienia ze swego dzieciństwa, poświęcone rodzicom, przygotowuje artykuły do miejscowego czasopisma „Znad Popradu”, prowadzi korespondencję mailową ze znajomymi, korzysta z tego, że komputer otwiera przed Nią świat. Opiekę nad Nią sprawują Brat i Bratowa. Madzią zajmują się wspaniali Rodzice, którzy są w trakcie urządzania Córce pracowni. Tym opiekunom za Ich poświęcenie i oddanie – należy się wielkie uznani.
Na koniec mój apel: Pomóżmy pani Joli i Madzi w tym, by Ich prace nie szyły do przysłowiowej „szuflady”, ale znalazły odbiorców, były komuś przydatne.
dr nauk hum. Janina Kwiek – Osiowska.



NIEBIESKI KWIAT
Joli, po wernisażu prac w Krakowie
Zza szkła w wąskiej ramce
spogląda niebieski kwiat irysa
delikatne
z wdziękiem wygięte brzegi płatków
przyciągają wzrok
chciałoby się poczuć pod palcami
ich aksamitną miękkość
doznać ciepła dłoni
która godzinami dniami
tworzyła piękno tego kwiatu
zrozumieć siłę woli
cierpliwość półpalców dłoni
z trudem trzymającej kolorową kredkę
siła woli wizja piękna
rysowała miękkie linie
kreska po kresce zapełniała niebieskością
płatki kielicha
aby się nie stał kielichem goryczy irys
niebieski jak tęskniące oczy
głodne codziennych obrazów życia
które toczy się obok
za ścianami jej świata
miłość tęskniąca
widzi więcej i dalej
ona spod dotkniętych niemocą palców
wyprowadziła
poza cztery ściany samotności piękno
wyszła w bieli kwiatów po drabinkach nicianych pajączków
szlaczkami złotobrązowych krzyżyków
z lnianych płócien
urzeka bogactwem delikatnych pasteli -
czerwonej róży białej lilii
urzekającego irysa
i kwiatów
których kształty i barwy
utrwaliły ręce artystki
ręce niezdolne do codziennej pracy
ale nie bezsilne
zdolne zapisać wizję wyobraźni
życiu nadać sens
napełnić serce cichą radością spełnienia
i pokazać
czarno-białym haftem
istotę ludzkiej egzystencji
w miłosiernym Obliczu
Ukoronowanego Cierniem
Maria Lebdowiczowa
