Bezcenna wolność
Wolność ma wiele znaczeń; wolność słowa, wolność wyboru, wyznania… Jest też wolność ta najważniejsza, o której nie myślimy, i której nie doceniamy, wolność osobista, ruchowa pozwalająca się przemieszczać. Od urodzenia jej nie miałam przez moją niepełnosprawność. Małym substytutem był wózek elektryczny, a jego utrata okazała się równie bolesna jak choroba, z którą przyszło mi żyć. Stał się moimi nogami, opuściłam dom, doznając tego, co inni mają w zasięgu ręki i w dodatku gratis. Mogą przejść górskie szlaki, wsłuchać się w odgłosy przyrody, wyjść nad rzekę i posłuchać jej szumu. Wprawdzie górskich szlaków wózkiem nie przejechałam, ale nad rzeką bywałam. Wiele pięknych chwil przeżyłam dzięki jego pomocy, nie sposób wszystkiego opisać. Piszę w czasie przeszłym, ponieważ wózek się wyeksploatował i odmówił posłuszeństwa. Przed moimi oczami pojawił się obraz sprzed lat, kiedy to siedziałam na wózku uruchamianym własnymi siłami, niestety dla mnie nie do użytku ze względu na niedowład rąk. Siedziałam w jednym miejscu – w słońcu, w cieniu, nieraz i deszcz mnie zaskoczył - czekałam aż ktoś przyjdzie, żeby mnie przestawić albo zabrać na upragniony spacer. Przypominając to sobie, nie mogę uwierzyć, że tak przeżyłam większość życia.
Postanowiłam starać się o nowy wózek, licząc na dofinansowanie z instytucji państwowych, którym jako osoba niepełnosprawna podlegam. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się, że dotacja mi nie przysługuje, po prostu nie spełniam warunków. Poczułam się podwójnie ubezwłasnowolniona; raz przez chorobę, drugi przez nieżyciowe przepisy. Widocznie ustalali je ludzie, którzy nie mają świadomości co to jest niepełnosprawność i jakie niesie ze sobą ograniczenia.
Z pomocą przyszli Piwniczanie, dla których mój los nie jest obojętny. Oni wiedzą, jak bardzo ten wózek odmienił moje życie, ile dla mnie znaczy. Nie pozostali obojętni i rozpoczęli zbiórkę pieniędzy. Moje kłopoty dotarły też do krakowskiej Fundacji „Wyścig po nadzieję”, która od razu objęła patronat nad akcją zbierania funduszy. Efekt był taki, że już po kilku dniach mogłam złożyć zamówienie na wózek. A wszystko dzięki Panu Jarosławowi Boguckiemu, głównemu fundatorowi. Osobiście nie znamy się z Panem Jarosławem, chociaż urodził i wychował się w Piwnicznej - Zdroju. Wiem, że pochodzi z rodu niezwykle zasłużonego i na trwałe wpisanego w historię naszej miejscowości. Życie związał z Krakowem, gdzie w 1989 roku założył pierwszą firmę farmaceutyczną, a obecnie jest Współzałożycielem i Prezesem Zarządu Zakładu Farmaceutycznego „Amara”. Sercem, które bije ciepłem i serdecznością dla ziomków, wciąż jest w rodzinnych stronach, żyje tym, czym oni żyją i co ich dotyczy.
Mówi się, że Święta Bożego Narodzenia są czasem cudu i taki cud mi się przydarzył. Patrzę na mój „Jolamobile” i widzę w nim bezmiar ciepłych uczuć ofiarodawcy, dla którego empatia nie jest pustym słowem. Zastanawiam się, czy znajdę słowa, by wyrazić radość i wdzięczność. Jest to przecież szczodrość godna najwyższej pochwały i uznania.
Panie Jarosławie, swoim gestem sprawił Pan, że moja niepełnosprawność będzie o wiele, wiele łatwiejsza. Kolejny raz mogę potwierdzić, że LUDZIE – ANIOŁY zdarzają się nie tylko w snach.
Styczeń 2016 rok